PODAJE: redaktor J. D. Oczywiście u wielu Czytelników słowo "konina" wywoła sprzeciw. Według jednych, koń w "ułańskim narodzie" to niemal świętość. Według innych, mięso niedobre (ci zazwyczaj nigdy go nie próbowali). Ciągle wysyłamy transporty koniny na Zachód (np. do Francji i Włoch). Tam cenione jest jako przysmak. Nie wchodząc głębiej w ten temat, bo mam zamiar obszerniej napisać o koninie, podaję, jak ostatnio przyrządzałem befsztyki z końskiej polędwicy.
Jeśli jest miękka kroić plastry w poprzek włókien (do 1,5 cm) i nie rozbijać. W miejscu, gdzie polędwica jest szeroka, można plastry podzielić na dwa kawałki. Jeśli mięso jest twardawe można je lekko rozbić tępą stroną noża.
Na patelni rozgrzać oliwę i ułożyć na niej plastry polędwicy. Gdy zrumienią się z jednej strony - przewrócić i posypać solą oraz pieprzem rozgniecionym w moździerzu. Jeśli ktoś ma - radzę użyć w tym celu bardziej pachnącego pieprzu białego. Smażyć krótko, do zrumienienia się dolnej części befsztyka. Kto lubi krwisty, kroi grubsze plastry. Kto chce całkowicie wysmażony - cieńsze.
Podać z ziemniakami puree lub - lepiej - z frytkami. Do tego kwaszony ogórek, korniszony, jakaś pikantna sałatka, np. z kwaszonej kapusty, z marynowanej papryki itp.
INNA WERSJA. Befsztyki przyrządzić jak wyżej, ale w momencie, gdy zostaną odwrócone na drugą stronę, po posoleniu i popieprzeniu, położyć na każdym plasterek żółtego sera. Posypać ser jakąś przyprawą ziołową, majerankiem, lebiodką (origano), tymiankiem.
Na drugiej patelni przygotować grzanki z bułki. Na nich podawać befsztyki, gdy ser się lekko nadtopi. Pikantne dodatki.
PS w poprzednich dwu J. D. celowo podałem zapiekanki z ziemniaków. Są już coraz gorsze, więc trzeba zapasy wykorzystać w możliwie smacznej formie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz